Menu główne:
Od zawsze bardzo lubimy koty. Są to bardzo wdzięczne do hodowli zwierzęta i zawsze trudno jest nam się oprzeć widząc jakiegoś biedaka, żyjącego na skraju możliwości. Przez dłuższy czas mieliśmy w domu dwa kociaki: Psotkę oraz Mruczka. Mieszkały z nami prawie 20 lat, niestety już ich z nami nie ma. Bardzo często je wspominamy, bo jednak spędziły w naszym domu kawał życia.
Wiele osób nie znosi kotów, ale myślę, że zupełnie niepotrzebnie. Są to zwierzęta, które w zasadzie nie odczuwaja potrzeby wchodzenia człowiekowi w drogę i myślę, że wypada to u nich uszanować. Koty są wielkimi indywidualistami i nie jest prostą sprawą przewidzieć co zwierzak zrobi. Często słyszy sie, że koty są fałszywe. Nie jest to prawdą, ponieważ koty są bardzo szczere i podejdą do człowieka tylko wtedy, kiedy maja na to ochotę. To nie sa psy, które przybiegną zawsze jak "pan" woła. Kot w swoim życiu obiera sobie jedną lub dwie osoby, spośród domowników i słucha się, ale bez przesady, tylko ich, traktując jako "koty nadrzędne". Jest to atawizm życia w stadzie.
Nasza Psotka.
Nasz Mruczuś.
W 2009 r. przybłąkał się do nas kocur Korelek. Około rocznego kociaka ktoś wyrzucił z domu, na przełomie października i listopada. Błąkał się około trzech tygodni. Był wygłodniały, miał dwie duże rany na grzbiecie, był zarobaczony, bardzo mocno przeziębiony i miał zapalenie płuc. Sam do mnie podszedł na ulicy i miałczał prosząc o jedzenie. Na początek trafił do weterynarza, gdzie dostał antybiotyki i inne lekarstwa. Jakoś udało mu się wyjść z tej opresji i już na stałe został z nami. Na codzień mieszkał u nas w firmie, gdzie miał możliwośc biegania po dworze, po krzakach i lokomotywach na pobliskiej bocznicy. Dbaliśmy o niego, a on rewanżował się nam swoim ciepłem i mruczeniem. Był to wielki pieszczoch i jak na kocura miał naprawdę nienaganne maniery. No czasami zdarzał mu się jakiś pazurek albo ząbki, ale w końcu to tylko zwierzę, w dodatku w całości zaprogramowane na zabijanie. Jak tylko nadchodziła zimna pora roku oraz praktycznie w każdy weekend Korelek jeździł z nami do domu, gdzie z uwielbieniem oddawał sie spaniu.
Niestety w 2016 r. pojawiły się problemy z nerkami. Było wiadomo, że to dla niego wyrok. Mimo wszystko Korelek został poddany leczeniu. Dosłownie co 2-3 dni jeździliśmy z nim do weterynarza na kroplówki. Początkowo stan był w miarę stabilny, ale z biegiem czasu choroba robiła swoje. Korelek przeprowadził się na stałe do domu, żeby mu zapewnić najlepszą opieke. Po 2 latach, w październiku 2018 r., nastał moment, w którym medycyna okazała się bezsilna, a Korelek cierpiał coraz bardziej. Zaistniała konieczność uśpienia go. 22 października 2018 r. pojechał na ostatnią wizytę do weterynarza i został uśpiony. Na szczęście p. weterynarz pozwoliła nam towarzyszyć w tych ostatnich chwilach, dzięki czemu Korelek miał swoją głowę w moich dłoniach do samego końca. Rozpacz była nie do opisania. Nadal, po latach, uważam, że Korel to był mój najlepszy zwierzęcy przyjaciel w życiu.
Kolejny kotek Korel.
Następca Korelka - TOFIK.