Eduard Engel - ten, który cofnął nasze zegary. - Astra28 - Strona HOBBYSTYCZNA

STRONA HOBBYSTYCZNA
Przejdź do treści

Menu główne:

Eduard Engel - ten, który cofnął nasze zegary.

Zapomniany Eduard Engel powinien być dumą Słupska jak Heinrich von Stephan, wynalazca kartki pocztowej. Jest bowiem twórcą czasu letniego i "peronówki". Popadł jednak w zapomnienie, bo był Żydem i to prawicowym.

Obliczył Bismarcka.

Książka "Menschen und Dinge" (Ludzie i sprawy), wydana w 1929 r. przez Eduarda Engela -filologa i germanistę. Opisy historycznych postaci zawierają wiele anegdot. Oto Bismarck podczas debaty w parlamencie 4 marca 1881 r. o mało nie dał w zęby lewicowemu posłowi. Na pogrzebie cesarza Wilhelma I w 1888 r. twardy, Żelazny Kanclerz, o mało nie rozpłakał się z żalu jak kilkuletnie dziecko. Engels podkreśla, że z trudem powściągana emocjonalność kanclerza odbijała się też w jego przemówieniach. Podniecał się zwłaszcza wtedy, gdy mówił o oponentach z lewicy.
- W stanie silnego wzburzenia ten skądinąd powolny, a nawet dukający mówca, wypowiadał do 200 sylab na minutę, a w szczytowych momentach uniesienia co najmniej 450. To szybkość na granicy możliwości najlepszych stenografów, ale i ich uskrzydlały mowy Bismarcka - pisał. A znał się na tym. Od 20. roku życia był stenografem w Reichstagu.

Walczył o czystość mowy.

Zanim jednak trafił do Reichstagu jako stenograf, pierwsze 20 lat życia spędził w Słupsku. Ukończył tu szkołę średnią. Wspomina ją w rozdziale "Jak nauczyłem się niemieckiego". Ciekawe spostrzeżenie Engela: uczniowie kończący szkołę średnią w Słupsku pod koniec lat 60. XIX w. prawie nie znali i nie używali wyrazów obcego pochodzenia.
Niemiecki i filologia stały się zawodem i pasją Engela. Napisał m.in. historię literatury niemieckiej i francuskiej, wydawał czasopisma literackie, został profesorem. Ale sławę zawdzięczał przede wszystkim walce o oczyszczanie języka niemieckiego z wtrętów obcojęzycznych.

Był narodowcem.

Choć był Żydem, jak większość Niemców z okolic Pomorza sympatyzował z partiami narodowo-konserwatywnymi, zwłaszcza z Niemiecko-Narodową Partią Ludową, której działania miały zabarwienie antysemickie. Nawoływał do stosowania "czystej" niemczyzny i udowadniał zgubne skutki używania wyrazów obcych przez niemieckich korespondentów  wojennych w czasie I wojny światowej.
- Jeden z nich - argumentował - walnie przyczynił się do niemieckiej przegranej. W opisie działalności niemieckiego komanda utylizującego na tyłach końską padlinę dziennikarz użył wyrazu "kadaver", zapożyczonego z francuskiego. W niemieckim to tylko "padlina", ale we francuskim to także ciała martwych ludzi. Momentalnie podchwyciła to wroga propaganda. I tak po całym świecie rozeszło się, że Niemcy przerabiają poległych żołnierzy na mydło - pisał Engel. - Bardzo nam to zaszkodziło.


Słupski "Leonardo da Vinci".

Pisał nie tylko o języku. W latach 80. XIX w. wydał dzieło o reformowaniu kolei, w którym zaproponował m.in. wprowadzenie biletów peronowych, czyli peronówek. 1 maja 1916 r., w samym środku wojny, trafił na czołówki gazet jako wynalazca czasu letniego. Właśnie wtedy w Niemczech po raz pierwszy na świecie przesunięto wskazówki zegarów o godzinę do przodu, realizując postulat, który Engel sprecyzował w artykule "Po stronie Słońca" na łamach czasopisma "Woche" w 1912 r. W rzeczywistości pomysł, aby dla oszczędności w lecie przesuwać wskazówki do przodu, a zimą znowu cofać je o godzinę, pierwszy zgłosił amerykański wynalazca piorunochronu, Benjamin Franklin. Ale to jednak Niemcy, rządzone wówczas przez kanclerza Bethmanna, jako pierwszy kraj na świecie zdecydowały się na zmianę czasu. Głównie wskutek wcześniejszej publikacji słupszczanina Engela.
- Gdy przeczytałem o tym w marcu albo w kwietniu 1916 r., zawołałem do żony: "Bethmann całkowicie oszalał! Na coś tak rozsądnego on mógł wpaść tylko w szaleństwie!" - wspominał Engel.
Potem zaczęli z żoną liczyć. Wyszło mu, że gdyby rząd zechciał ich wynagrodzić, płacąc choćby 1 promil sum zaoszczędzonych przez budżet Rzeszy dzięki wprowadzeniu czasu letniego, za rok otrzymałby 90 tys. marek. Robotnik budowlany w tym czasie zarabiał rocznie niespełna 1000 marek.

Wdzięczność Rzeszy.

Engel nie dostał jednak żadnej nagrody. Żył przez lata dostatnio z honorariów za publikacje, na wsi koło Poczdamu, niedaleko stołecznego Berlina. Żyłby tam pewnie jeszcze długo i szczęśliwie, gdyby nie rok 1933. Naziści, gdy tylko doszli do władzy, zabronili wydawania książek Engela. Obcięli mu także emeryturę. Ostatnie pięć lat życia żydowski bojownik o czystość niemieckiej mowy przeżył w nędzy.

Marcin Barnowski - Głos Pomorza

23 październik 2009 r.

Zapraszam na Facebook'a
Napisz do mnie:
astra28@wp.pl
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego